Porażka na własne życzenie
Kiedy sędzia kończył pierwszą połowę meczu z Błękitnymi Mąkolno, kibice Tulisii zastanawiali się jak to możliwe, że wciąż jest 0-0. Lisy okupowali połowę rywala. Ci po prostu nie istnieli na boisku. Okazjami bramkowymi można by obdzielić kilka spotkań. Rażąca nieskuteczność odbiła się w drugiej połowie, kiedy to w jednej z nielicznych akcji rywale zdobyli rozstrzygające trafienie. Przegrywamy trzeci mecz z rzędu. Trzeci mecz z rzędu nie potrafimy też zdobyć bramki.
Skład Tulisii: Rafał Osajda - Szymon Kunicki, Artur Raszewski, Mateusz Raszewski, Jarosław Gorgolewski, Damian Hryniuk, Krystian Kruczkowski, Tomasz Kunicki, Adam Pacholski (78' Waldemar Michalski), Patryk Janicki, Szymon Matuszak.
Niewykorzystani rezerwowi: Dawid Zajdel, Cyprian Batorski, Zbigniew Raszewski, Łukasz Siepka, Damian Gepert.
Spotkanie z Błękitnymi rozpoczęło się od ataków Tulisii. Nasi zawodnicy co kilka minut niepokoili defensywę gości i wydawało się, że za chwilę obejmą zasłużone prowadzenie.
Najpierw po rzucie rożnym i strzale głową piłkę z linii bramkowej wybił zawodnik gości. Kilka minut później Adam Pacholski był bliski wygrania pojedynku sam na sam, niestety późny start do piłki spowodował, że to bramkarz gości złapał piłkę w ostatniej chwili. W kolejnych akcjach coraz bardziej pachniało bramką. Strzał z dystansu Damiana Hryniuka wylądował tuż obok okienka, choć kibice widzieli już piłkę w bramce. Chwilę później Krystian Kruczkowski w doskonałej okazji uderzył obok bramki. Nieskuteczność Tulisii była trudna do uwierzenia!
Kiedy po błędzie obrońcy Błękitnych Adam Pacholski znalazł się z piłką w polu karnym - wydawało się, że w końcu obejmiemy prowadzenie. Strzał Pacholskiego prosto w bramkarza, jednak ten wypluł piłkę przed siebie. Z prezentu nie skorzystał Szymon Matuszak, który nie poszedł "w ciemno" do dobitki.
Po przeciwnej stronie nie działo się dosłownie nic. Można nawet dobitnie stwierdzić, iż gdyby w bramce zamiast Rafała Osajdy stanął którykolwiek z kibiców - nie zrobiło by to żadnej różnicy.
Ku zdziwieniu wszystkich do przerwy było 0-0!
W drugiej połowie gracze Błękitnych postawili na obronę. Naszym graczom trudniej było o okazje bramkowe, jednak Nasza przewaga wciąż była znaczna. Klarownych okazji bramkowych było jednak coraz mniej.
W 70. minucie goście stworzyli sobie jedyną w meczu okazję bramkową. Po nienajlepszym wybiciu z piątki piłkę na 30. metrze przejął gracz gości i zagrał do środka. Pomocnik przy biernej postawie defensywy wyłożył futbolówkę koledze z zespołu, a ten znalazł się sam na sam z Naszym bramkarzem. Kozłująca piłka została podbita - ominęła łukiem Rafała Osajdę i tuż pod poprzeczką wpadła do siatki. Było 0-1.
Ten gol wyraźnie podciął skrzydła Lisom. Nasza gra stała się bardzo szarpana i nerwowa. Mnóstwo fauli i niedokładności. Błękitni nabrali wiatru w żagle i atakowali coraz śmielej. Jednakże żadna z ich akcji nie zakończyła się celnym strzałem.
Końcówka meczu to bicie głową w mur i gra na czas gości.
Przegrywamy z Błękitnymi 0-1 na własne życzenie. Pierwsza połowa powinna zakończyć się wynikiem, który wybiłby z głowy graczom gości ochotę do gry. Tymczasem rażąca nieskuteczność odbiła się w drugiej połowie. Coraz bardziej nerwowa postawa poskutkowała niezasłużoną porażką.
Trzeci mecz z rzędu przegrywamy. Trzeci mecz z rzędu nie strzelamy nawet gola. Czy można mówić o kryzysie?
Otóż nie. Runda wiosenna dała Nam do tej pory 6 punktów (licząc mecz z Wilkami rozegrany awansem w listopadzie). Jesienią po 5. spotkaniach mieliśmy zaledwie 5. punktów, będąc w strefie spadkowej. Rywale z czołówki tabeli również gubią punkty. Czujemy się oczywiście rozczarowani ostatnimi meczami, jednak kryzys to zbyt mocne słowo. Nie zapomnieliśmy jak się gra w piłkę. Tulisia prowadzi grę jak w okresie dobrej passy 10. meczów bez porażki. Potrafimy zepchnąć rywala do zmasowanej defensywy. Obronną ręką wychodzimy z podbramkowych opresji. Jedynym, lecz ogromnym mankamentem jest brak skuteczności - piłka jak zaczarowana nie chce wpaść do bramki rywala, nawet w najbardziej dogodnych okazjach. Jesienią mecz z Rychwałem był początkiem fantastycznej passy. Wtedy odblokowaliśmy się i zaczęliśmy strzelać na potęgę i punktować co kolejkę. Teraz w następnym meczu gramy właśnie ze Zjednoczonymi. Głód bramki po trzech meczach posuchy jest ogromny i wydaje się, że jeden strzelony gol pozwoli Nam wrócić na właściwe tory.
W niedzielę o 17.00 w Rychwale zagramy w derbowym spotkaniu ze Zjednoczonymi. Serdecznie zapraszamy na ten mecz. Udamy się na niego pełni wiary w przełamanie złej passy.